Kamizelka, czyli co mój Luby nosić musi.
Czas temu jakiś sprawiłam memu Lubemu kamizelkę, był to prezent z racji jegoż wydawałoby się już dojrzałych urodzin. Nie mam tu na myśli wieku średniego, ale takiego, w którym męskość powinna już nieco dorosnąć i spoważnieć.
Luby mój wspomniany jest człowiekiem, który procesowi temu raczej poddać się nie chce. Przejawia się to w jego dość młodzieńczym jeszcze ubiorze i upodobaniach. Postanowiłam „upoważnić” go chociaż w tym pierwszym z nadzieją, że wpłynie to też na to drugie. Uszyłam mu jedną z bardziej klasycznych części garderoby męskiej, mianowicie wspomnianą już wcześniej kamizelkę.
Wymyśliłam sobie postać jego jako osobnika dość tajemniczego, urokliwego, przechadzającego się po upalnej Panamie w kapeluszu o podobnej nazwie i cygarem w ustach. Kamizelka zaś moja miała być kwintesencją tegoż wizerunku i nadawać mu nieco klasycznej powagi. Do zestawu dołączyłam zegarek kieszonkowy, żeby taką kropkę nad „i” w stylizacji postawić.
Reakcja Lubego na podarunek była o dziwo dość pozytywna, ba nawet całkiem radosna bym rzekła. Uradowało to serce moje. Pewności co do zadowolenia jego pewna być nie mogłam, gdyż wszystko co mu wręczyłam odbiegało od dotychczasowych upodobań odzieżowych mego mężczyzny. Jednak spisał się na medal z okazaniem zadowolenia z otrzymanego podarku.
Mężczyzna mój nie byłby jednak sobą gdyby nie dodał do stylizacji czegoś od siebie czyli lekkiego buntowniczego akcentu James’a Dean’a przejawiającego się w dżinsowych spodniach i t-shircie z podwiniętą końcówką rękawa w połączeniu z ciemnymi okularami żywcem ściągniętymi z nosa Jake’a Blues’a.
Stworzyło to obraz nieco odbiegający od zamierzonego jednak przyznam, że na mój gust prezentuje się Luby całkiem całkiem.
Zdjęcie poniżej.
Po tym zdarzeniu pomyślałam sobie, iż fajnie by było ten asortyment męskiej garderoby jakim jest kamizelka nieco odświeżyć i przypomnieć o nim w „teraźniejszości”. Wydaje się być on ciut zapomniany może ze względu na swoje konotacje z garniturem czy smokingiem czyli ubiorem dość formalnym. By kamizelkę z salonu przenieść na ulicę i wtopić ją w casual’owy look wystarczy zadbać o kilka elementów.
Najważniejszym z nich jest tkanina. Kamizelka w ubiorze codziennym sprawdzi się gdy uszyta zostanie z tkanin w pepitkę, kratę czy jodełkę a satynowy błysk wieczorowej faktury zastąpimy matową jej postacią. Pomocna tu będzie bawełna, wełna, tweed nawet skóra czy w letniej wersji len.
Prosta forma pozbawiona klap doda jej uniwersalnych zastosowań. Pobawić możemy się za to kolorem, guzikami czy też kieszeniami te elementy wpłyną znacząco na jej miejski charakter. Formalnie kamizelka jest jaśniejsza od marynarki.
W codziennej modzie tę zasadę możemy pominąć dając upust swojej kreatywności, trzymając się jednak zasady ogólnej spójności.
Kamizelkę nosić możemy w zestawie lub solo. W zestawie sprawdzi się z marynarką, kardiganem, płaszczem.
Solo natomiast najlepiej prezentuje się z koszulą, w której podwiniemy rękawy, swetrem czy nawet golfem. Możemy poszaleć i pod kamizelkę założyć, również fantazyjny krawat czy muchę.
Co do spodni to sprawdzą się sztruksy, chinosy czy jak u mojego Lubego dżinsy.
Ogólne zasady tyczące się noszenia kamizelki to:
- powinna być zawsze zapięta, dopuszczalny jest odpięty, jak w przypadku marynarki, ostatni guzik
- powinna być na tyle długa, by zasłaniała koszulę.
Oto kilka propozycji:
Według mnie kamizelka jest tak przyjemnym asortymentem dodającym męskości i charakteru, iż warto odświeżyć jej wizerunek i wprowadzić na nowo do naszej garderoby. Wnosi duże urozmaicenie do stroju. Jest elementem znacznym i zwracającym uwagę, idealnym do podkreślenia osobowości osoby, która ją nosi. Jednocześnie jest na tyle „plastyczna”, że razem z współistniejącymi innymi asortymentami i detalami stylizacji może stworzyć bardzo dużo różnych stylizacji o różnym charakterze, zachowując w nich nieco tej prawdziwej klasycznej męskości jednak w nowoczesnym wydaniu.
Wasza QueenVellin